Dla informatyka Tak więc Słońce moje drogie tak się jakoś dziwnie składa, że jak jesteś gdzieś daleko to nad morzem ciągle pada. Pada, pada, nie przestaje, niebo ciemne i ponure... mógłbyś w końcu więc się zebrać no i wsiąść na jakąś chmurę. Chmura duża, byś się zmieścił, z wiatrem by Cię tu przywiało, a jak byłbyś w końcu przy mnie wreszcie już by nie padało. I by było, jak zakładam, słodko, miło, romantycznie: plażą, razem, spacerować i muszelki zbierać licznie. Ale gdzieś na jakiejś wiosce siedzisz Ty i Twój komputer... i wpatrzony, zaklikany, niczym miś pod stertą futer. A ja jak słomiana wdowa wiernie czekam, tęsknię, płaczę bo się Kotku bardzo boję, że binarnym Cię zobaczę. Że się zmienisz w kod dwójkowy albo w inne dziwne rzeczy jakieś bity, bajty, wzory... i Cię lekarz nie uleczy. No i zamiast Ciebie Słońce mój kochany no i śliczny będę miała taki dziwny oktav-laptop osobisty